sobota, 31 października 2015

Od Lexington

Szkoła... Świetnie... No, ale tutaj podobno mają być tacy jak ja. Chociaż jest nas, magicznych istot, na świecie dużo, a zwykli ludzie o tym nie wiedzą.
***
Wtachiwałam moje walizki do internatu. Na ostatnim półpiętrze przystanęłam, by sprawdzić jeszcze raz numer pokoju. Jak na razie idę dobrze. Powróciłam więc do wnoszenia walizek. Stanęłam w końcu przed odpowiednimi drzwiami, otworzyłam je i weszłam do środka. Pokój jak pokój. Dobrze, że dostałam jednoosobowy i dobrze, że nie jest różowy. Rozpakowałam się i poszłam do łazienki się odświeżyć po podróży. Przebrałam się w świeże ubrania - czarne bojówki i bluzę kangurka. Stanęłam na środku pokoju i zmierzyłam wszystko wzrokiem. Po chwili kontemplacji wyszłam z pokoju, zamknęłam go na klucz i ruszyłam zwiedzać Akademię.
***
Obeszłam internat, szkołę i najbliżej położone miejsca na dworze. Wbiegłam po schodach i otworzyłam ciężkie frontowe drzwi. Na moje nieszczęście, otwierały się do środka i dzięki temu uderzyłam nimi osobę po drugiej stronie. Sądząc po dźwięku, dosyć mocno.
-UWAŻAJ!-wrzasnął chłopak, który ode mnie dostał. Trzymał się za nos.
-Przepraszam.-mruknęłam.-Nic ci nie jest?
-A jak myślisz?-spytał wciąż trzymając się za nos. Posłał mi przy tym zabójcze spojrzenie.
-No, krew Ci nie leci.-uśmiechnęłam się, obnażając spiczaste kły.-Pokaż to.-powiedziałam, podchodząc do niego i zabierając mu ręce z twarzy. Obejrzałam jego nos, po czym odeszłam od niego.
-Nawet nie spuchnie.-oznajmiłam i zostawiając go przy drzwiach ruszyłam do siebie.
Wyjęłam gitarę z futerału i zaczęłam ją stroić. Gdy była już przygotowana, zaczęłam grać. Po jakiś 15 minutach, usłyszałam, że ktoś stoi pod moimi drzwiami. Dzięki wyostrzonym zmysłom słyszałam nawet jego oddech. W tej chwili przykładał ucho do drzwi. Odłożyłam gitarę i szybko znalazłam się przy nich. Złapałam za klamkę i otworzyłam je. Otwierały się do środka, więc postać wpadła do mego pokoju. To był chłopak, którego uderzyłam drzwiami. Jego głowa była teraz przy moich stopach. Podniósł na mnie wzrok.
-Długo mi będziesz robić krzywdę?-spytał podnosząc się na nogi.
-Dlaczego podsłuchiwałeś?
-Bo tak. Bardzo ładnie grasz.-założył ramię na ramię uwydatniając muskulaturę. Jakoś nie robiło to na mnie wrażenie.
-Aha.-odparłam i wypchnęłam go z pokoju i zamknęłam drzwi. On jednak włożył buta między drzwi a framugę.
-Ej, ej, ej. Nie spławiaj mnie tak.-powiedział wparowując do środka.
-Ej, ej, ej.-przedrzeźniałam go.-Nie będziesz mi tak wpakowywać się do pokoju.
-Bo co?
-Od "bo" zdania się nie zaczyna.
-Znalazła się poetka.-burknął, wyjął z kieszeni wymiętoszoną paczkę szlugów i zapalniczkę.
-Nie będziesz mi tu palić. Wyjdź na korytarz albo gdzieś. Ale nie tu.-odpowiedziałam, a on popatrzył na mnie zaskoczony, jednak schował i szlugi, i zapalniczkę.- Jak chcesz psuć sobie organizm, to twoja sprawa, ale szczerze współczuję twojej dziewczynie. Całowanie chłopaka, który pali to jak lizanie komina od środka.-prychnęłam.
-Lizanie komina?-powtórzył, z szelmowskim uśmiechem.-Ładna i wygadana. Lubię to. Poza tym widzę, że zdanie masz już wyrobione, ale może spróbujesz, jak to jest ze mną?
Wybuchnęłam śmiechem.
-No, nie sądzę...-odparłam.-Nawet cię nie znam.
-Jestem Cameron.-odparł, jakby przedstawienie się dawało mu jakąś szansę.
-Lexington.-odparłam.-Jest w tej akademii w ogóle co robić?-spytałam, by zmienić temat.
-No wiesz...-mruknął, a na twarz powrócił mu wszystko mówiący uśmiech.
-Do miasta jest podobno daleko, tak?
-Niestety.-przyznał, nie przestając mnie obserwować.
-Szkoda. Myślałam, że kiedyś zrobi się jakiś wypad do klubu...
-Wiesz, świetnie bawimy się tutaj i bez tego. If you know what I mean...-poruszył brwiami, powodując u mnie kolejny wybuch śmiechu.
Cameron? ;D

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Halucynowaa | WS | X X X