czwartek, 12 listopada 2015
Od Saymona CD Lex
Wiedziałem że tak czy siak będę musiał Lex opowiedzieć o swoim śnie więc złapałem ją za rękę i zaciągnołem do mojego pokoju.
- Jesteś gotowa? - zapytałem tajemniczo.
- Jasne! Ale na co? - zapytała z uśmiechem a ja zaczołem opowiadać.
- Tak więc... W śnie obudziłem się schodząc właśnie na kolację, byłem już na piątym schodku kiedy przybiegłaś do mnie, pocałowałaś w policzek, złapałaś za rękę i zaciągnęłaś na jadalnie. Siedliśmy razem, nie czułem się zbyt dobrze więc zjadłem jedynie kromkę chleba z szynką i serem a ty za to zjadałaś takie cztery w dodatku jeszcze z sałatką i pomidorem. Kiedy ja dokańczałem herbatę a ty zaczynałaś trzecią kromkę podszedł do nas pewien chłopak, miał czarne krucze włosy, okulary przez które widać było jego błękitne oczy oraz granatową koszulę i spodnie. Ja widziałem go wcześniej... Był to Max, znałem go od dziecka ale raczej za nim nie przepadałem a on mną gardził. Wiedziałem , że macza palce w magii.... Lecz zupełnie inną niż my, hipnotyzacja i znęcanie się to jego specjalności. Tak jak już mówiłem znałem go wcześniej więc bardzo dobrze wiedziałem że wychowywał go jedynie ojciec bo jego matka zostawiła ich kiedy on się urodził. Zawsze było mi go szkoda... Przez swą mamę znienawidził dziewczyn, zanim pojechałem do akademii miałem nadzieje a nawet to wiedziałem ze nieco się zmienił. Polubił trochę dziewczyny a nawet zdobył koleżanki. Ty zdębiałaś kiedy poprosił Cię abyś pomogła mu w nauce, ja też nie ukrywał zdziwiłem się, po chili ciszy z uśmiechem na twarzy zgodziłaś się. Umówiliście się na jutrzejsze przed południe, mniej więcej około jedenastej. Jakiś czas później Max odszedł wracając do pokoju, my też wstaliśmy i gdy wchodziliśmy po schodach Ty oparłaś się o ścianę i przyciągnełaś mnie do siebie, zaczołem serię namiętnych pocałunków. Nagle złapałaś mnie za rękę i próbowałaś pociągnąć na górę. Gdy weszliśmy już na korytarz ja przytwierdziłem cię do ściany i oparłem rękę na ścianę. Ty uciekłaś przez moją rękę, popatrzałaś na mnie kocimi oczami zachęcającymi do wejścia do twojego pokoju. Tak też zrobiłem, wszedłem za tobą do pokoju ale nie wiedziałem gdzie się podziałaś. Nagle wyskoczyłaś zza drzwi i popchnełaś mnie na łóżko, ja przewróciłem się na nie a ty zaczełaś do mnie podchodzić... Ściągnełaś bluzkę i rzuciłaś się całując mnie, po chwili ja również zostałem bez górnej części garderoby. Przewróciłem cię tak abyś ty leżała na łóżku a ja na tobie. Nigdy bym nie pomyślał że tak zrobisz... Całowałem cię po ramionach, szyi i brzuchu a ty jedynie lekko drgałaś i od czasu do czasu jękłaś. Niespodziewanie ktoś przerwał tą piękną chwilę... Był to oczywiście Max... bez pukania wparował do pokoju... mówiąc że go pomylił... Po tym jak wyszedł ja tylko wkurzony popatrzałem w podłogę... Nie byłem już w sosie... Wytłumaczyłem Ci że mam kiepski dzień i poszedłem do siebie do pokoju biorąc bluzkę. wziołem szybki prysznic i bardzo szybko zasnołem. Rano obudziłem się dopiero o dziewiątej na szczęście była to sobota, umyłem zęby bo nie chciałem jeść śniadania. Przeczytałem parę zeszytów aby się czegoś poduczyć i tak mijał mi czas do jedenastej. Zdecydowałem , że muszę sprawdzić czy z tobą wszystko w porządku więc wszyedłem z pokoju a do twojego zapukałem. Niestety nikt nie odpowiadał, nagle mi się przypomniało że umówiłaś się z Max'em na naukę więc szybkim krokiem powędrowałem przez korytarze do biblioteki gdzie zastałem cię wchodzącą właśnie do pomieszczenia. Powiedziałem Ci abys była ostrożna lecz nie zdążyłem powiedziać na co i dlaczego... Zaśmiałaś się tylko, pocałowałaś mnie w policzek i weszłaś do pokoju. Jakieś dziesięć minut czekałem pod biblioteką jakbym czekał w szpitalu... Po jakimś czasie przypomniało mi się że po akademii chodzi pewien pies jednej z nauczycielek. Więc zmieniłem się w niego i wszełem pomieszczenia. Wszystko wyglądało spokojnie lecz ja wolałem się upewnić. Kolejne dwadzieścia minut przeleżałem na ziemi niedaleko ciebie ale tak by nie wzbudzać podejrzeń. Nagle z pod stołu zobaczyłem że Max wyciąga coś z kieszeni... Było to coś w stylu zegarka lecz jednocześnie bardzo różniące się od niego. Ty w tym momencie byłam w trakcie pisania przykładu dla chłopaka. Max zaczoł ruszać przedmiotem w prawo i w lewo, gdy podniosłaś głowe od razy twoje oczy skierowałaś na przedmiot. Chłopak wypowiedział cos takiego " Jeśli zaśniesz w ciągu 24 godzin znienawidzisz Saymon'a" Po czym pstrykną palcami. Ty jedynie mrugnełas oczami, ale wiedziałaś co się w tym momencie stało. Szybko spakowałaś swoje książki do plecaka i strzeliłaś Max'owi w psyk. Odwracając się zobaczyłaś mnie stojącego. Rozpłakałaś się i przytuliłaś się do mnie. Parsknołem wkurzony na zadowolonego chłopaka i wyszedłem wraz z tobą z biblioteki. Próbowałem cię uspokoić ale ty upierałaś się że nie dasz rady nie zasnąć... Nawet teraz jesteś nieco zmęczona. Kierowaliśmy się w stronę stołówki i poprosiłem jedną z kucharek aby zrobiła ci dość mocnej kawy. Po wypiciu jej trochę się uspokoiłaś, zapomniałaś o całej sprawie i nawet się śmiałaś patrząc jak to ja robię głupie miny. Ale za to ja w głębi duszy byłem wściekły... Po pewnym momencie dotknołem twoich policzków i namiętnie cie pocałowałem mówiąc "DASZ RADĘ..." I właśnie w tym głupim momencie się obudziłem... - Całą moją opowieść Lex słuchała uważnie... A ja na koniec zrobiłem przygnębioną minę... - Wiesz... najbardziej podobał mi się fragment z tym jak rzuciłaś się na mnie... - Zaśmiałem się i pocałowałem się. Nastała cisza...
(Lex? Jak myślisz? Mam nadzieje że ci się podoba )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz