-Ale wyczucie czasu...-śmiałam się. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej czysty ręcznik i podałam go Saymonowi. Po chwili podał mi go spowrotem, a ja zawiesiłam go na grzeniku. Wzięłam szklanki i jeszcze raz nalałam do nich wody. Jedną podałam Saymonowi. Usiadłam na brzegu biurka i upiłam trochę wody.
-Wracając do Twojego pytania...-powiedziałam i zerknęłam na chłopaka, który na moje słowa wyraźnie się ożywił.-Tak, jestem wolna.
Saymon podniósł brew i uśmiechnął się.
-Nie wierzę.-odparł. Wzruszyłam ramionami, uśmiechnęłam się i zaczęłam bawić się kulką papieru leżącą na biurku.
-Mieszkasz sama w tym pokoju?-spytał, patrząc na mnie, a łobuzerski uśmiechek igrał mu na ustach.
-Tak, a co?
-No bo wiesz, jakbym tak kiedyś w nocy wpadł do Ciebie, to głupio, jakbyśmy przeszkadzali Twoim współlokatorkom...-odparł nonszalanckim tonem z szelmowskim uśmiechem. Rzuciłam w niego kulką papieru, ale on zrobił unik. Pokazałam mu język, a on się zaśmiał. Założyłan ręce na piersi i zaczęłam udawać focha. On podszedł do mnie i odgarnął mi włosy z twarzy.
-No, nie fochaj się... Proooszę...?-zrobił oczy kota ze Shreka, a ja zaczęłam się śmiać.
-Wiesz...-mruknął.-Strasznie chciałbym zrobić Ci sesje.-powiedział.
-No nie wiem, nie wiem... Może jak ładnie poprosisz...-uśmiechnęłam się.
-A więc proooszę.... Baaardzo prooooszę....-zaczął, a ja przygryzłam wargę.
-Niech Ci będzie.-powiedziałam.-Ale po co? Chcesz trzymać moje zdjęcia pod poduszką, żeby móc mieć mnie przy sobie?-uśmiechnęłam się prowokacyjnie. On zbliżył swoją twarz do mojej, chwilę spoglądał mi w oczy.
-Wolałbym mieć przy sobie prawdziwą Ciebie.-wyszeptał mi na ucho, a ja zadrżałam od ciepła jego oddechu. Saymon znowu patrzył mi w oczy, a na jego ustach błądził uśmiech. Czekał na moją reakcję. No i zareagowałam. Problem w tym, że obszary w moim mózgu odpowiedzialne za racjonalne myślenie musiały się na tą chwilę wyłączyć, popuszczając wodzę emocjom. Moja reakcja polegała na zetknięciu ze sobą naszych warg. Pocałunek z początku był nieśmiały i delikatny, jakbyśmy się badali, jednak z każdą chwilą przybierał na namiętności. Saymon objął mnie, a ja założyłam mu ręce na szyję.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło, kiedy odkleiliśmy się od siebie.
-Przepraszam-szepnęłam-nie powinniśmy... Dopiero co się poznaliśmy...
-Nie masz za co przepraszać-uśmiechnął się Saymon.-Nie myśl teraz o tym.-dodał i ponownie nachylił się do mych ust.
W tej chwili nie panowałam nad sobą jak nigdy dotąd... Ale było warto.
Saymon? :3 Niech się od siebie odkleją, tylko ja nie wiedziałam, jak skończyć
Haha xD odkleja xD zabieram się do pisania xD
OdpowiedzUsuń