Śniła mi się... Mama. Taka, jaką sobie wyobrażam, trochę inna od tej, którą widziałam na zdjęciach. Czyściła swoją gniadą klacz, na której ja później jeździłam. Obudziłam się kiedy moja głowa spadła z ramienia Saymona, a w moim śnie moja mama wsiadała na Sharon.
-Ej, dlaczego mnie nie obudziłeś?-spytałam, szturchając chłopaka. Spojrzałam na zegarek i jęknęłam.-Przespałam obiad! Jest tak późno, że już nic nie zostało...-zaczęłam marudzić.
-Przepraszam, ale nie miałem serca Cię budzić-powiedział.
-Chodźmy-zakomenderowałam, wstając i idąc w kierunku akademii.-Może dostaniemy się do kuchni, mam całkiem dobry układ z jedną z kucharek.
-Lex..?
-Tak?
-Mam do Ciebie pytanie...
-No, dajesz.-mruknęłam, przygotowując się na coś dziwnego.
-Pamiętasz o co się Ciebie pytałem? Tam, pod drzewem...-powiedział, doganiając mnie. Wyszliśmy na podwórko przed szkołą i szybkim krokiem do niej weszliśmy.
-Nie, nie pamiętam...-powiedziałam, kierując się do kuchni. Usłyszałam, jak Saymon głośno wzdycha. Zapukałam w drzwi, a po chwili otworzyła mi moja ulubiona kucharka. Porozmawiałam z nią chwilę w jej języku (rosyjski), a potem gestem zaprosiła nas do środka.
-Mamy się rozgościć.-Wytłumaćzyłam Saymonowi.
-Umiesz mówić po rosyjsku?-spytał zaciekawiony.
-Umiem mówić we wszystkich językach, bo jako wampir strasznie szybko przyswajam wiedzę.-uśmiechnęłam się, przeglądając zawartość lodówki.
-Co powiesz na lasagne? Albo spaghetti? A może quiche?-spytałam, patrząc na chłopaka.
-Umiesz gotować?-spytał lekko zdziwiony.
-Oczywiście, czego byś nie chciał. Umiem też robić świetne, według zdania innych, kawy i drinki.-zaśmiałam się.-No to co?
-Z chęcią zjadłbym lasagne.-powiedział, a ja skinęłam głową i zaczęłam wszystkom przygotowywać.
***
-Genialne.-powiedział Saymon, odsuwając od siebie talerz.-Podziwiam Cię, dziewczyno. Ale kiedy chciałem Ci pomóc, to nie musiałaś lać mnie ścierką.-dodał z lekkim uśmiechem.
-Cieszę się, że Ci smakuję.-odparłam i zaczęłam sprzątać. Kiedy wszystko było już sprzątnięte, wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Saymon uparł się, że mnie odprowadzi. Po chwili staliśmy pod moimi drzwiami. Oparłam się o nie, a chłopak stanął przede mną, jedną ręką opierając się o futrynę.
-To był super dzień.-powiedział, uśmiechając się.
-Jeszcze nie minął.-odparłam i uśmiechnęłam się, widząc błysk w jego oczach.
-To prawda, jeszcze nie minął-uśmiechnął się.-Wiesz, Lex, mam do Ciebie pytanie.-powiedział, a ja poczułam się zmieszana, przez to, w jaki sposób na mnie patrzył.
-Tak?-czułam, że się czerwienię. No błagam, ile można... On ma na mnie zły wpływ...
Saymon? ;3
Nie podoba mnie siem to, Adaś się focha. xD
OdpowiedzUsuńNiech się Adasieł nie focha, jutro troszkę nad czymś (kimś, raczej ;p) i mam nadzieję, że już nie będzie miał focha ;3
UsuńEj, nie ogarniam tego zdania xD
UsuńAle.. ale on już sobie robił nadzieję :<
I co? I dupa. Jak zwykle :<
Spoczko, ja sama czasami nie ogarniam, co mówię (piszę). xD
UsuńNie martw się, nie smutej, bo i mnie się udziela, a mam wystarczającego doła .-.
Zrobię takie szacher-macher, że "będzie pan zadowolony" ;3
Pan i tak chyba odejdzie, bo ... a przeczytajta moją wypowiedź na chacie XD
Usuń