Lex miała piękne tatuaże i piękne ciało. Na jej prośbę wyszedłem z ciepłej wody, chociaż smutno mi było pożegnać jej ciało. Na początku patrzyłem jak dziewczyna się ubiera ale kiedy kątem oka na mnie spojrzała, i ja zaczołem się ubierać. Po kilkunastu sekundach oboje byliśmy gotowi do dalszego zwiedzania. Ruszyliśmy w las, rozmawialiśmy o różnych rzeczach śmiejąc się przy tym, ale niektóre chwile sprawiały, że nasze twarze posmutniały. Po kilku minutach ciszy Lex się odezwała.
- Wiesz? Bolą mnie już trochę nogi... Może wracajmy już? Jeszcze się na obiad spóźnimy i będę głodna! A ja nie lubię być głodna! - Na początku mówiła posmutniale ale gdy zobaczyła mój uśmieszek od razu się zdenerwowała.
- Na obiad na pewno zdążymy, a na nogi zaraz zaradzimy. - Zmieniłem się w konia, dziewczyna od razu na mnie wsiadła i zacisnęła swe dłonie na mojej grzywie. Przez chwilkę szedłem stępem, potem kilka kroków kłusu, a na koniec wąską ścieżką przez złoty już las galopowałem. Chciałbym widzieć jej uśmiech gdy na mnie siedziała. Jakiś czas później dotarliśmy do wyjątkowego drzewa, wydawało się magiczne. Była jesień a te drzewo kwitło różowymi kwiatami, zmieniłem się w człowieka i powoli podszedłem do drzewa. Lex szła tuż za mną. Przy drzewie usiadłem na duży kamień i wpatrywałem się w złote płomyki otaczające roślinę. Jakiś czas siedziałem sam ale później z kwaśną miną dosiadła się do mnie Lex. Oboje wpatrywaliśmy się chwilę w to piękne drzewo...
- Piękne prawda? - zapytałem
- Cudowne... - Odpowiedziała kładąc głowę na moje ramię.
- Lex...? Czy ty nie masz chłopaka? Taka piękna istota... sama... - Powiedziałem cicho ale odpowiedzi nie usłyszałem. Dziewczyna zasneła...
(Lex? default smiley xd)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz